Rany dają nam ulgę, pomagają oderwać się od problemów i pozwalają zapomnieć. Cierpienie sprawia nam przyjemność. Ale cięcie się to nie tylko plusy są też minusy takie jak np. wizyta u psychologa, blizny, złość bliskich. Po co nam to? Bo lubimy czuć ból, jesteśmy od tego uzależnieni. Nie chcemy żyć tutaj. Ten świat nie jest nas wart. Dlatego chcemy odejść. Inni tego nie rozumieją. Oni myślą, że jesteśmy głupi, chorzy psychicznie, nienormalni. Śmieją się z samobójców, a sami nie mają odwagi nic sobie zrobić. Do tego łamiemy przykazanie Boże. Ja mam to wszystko gdzieś. Dla mnie cięcie jest pocieszeniem, odetchnieniem, ulgą. Kocham to. Żyletka to moja najlepsza przyjaciółka, która ma ostry język.
Sala samobójców
Blog o śmierci, żyletkach, ranach i samobójstwach Jest to blog, który ma zamiar pomóc samobójcom, ale nie ma na celu zmuszać, aby zaprzestali się okaleczać.
czwartek, 20 listopada 2014
wtorek, 18 listopada 2014
Krew
Kiedy jestem zła, smutna lub po prostu nie mam nastroju, to krew sprawia, że czuje się odrobinę lepiej. Kiedy zrobię sobie tą ranę czy dwie albo więcej to daje mi spokój, ukojenie.
poniedziałek, 17 listopada 2014
niedziela, 16 listopada 2014
Żyletki
Kiedy zrobiłam sobie pierwszą ranę miałam 13 lat, było to na początku grudnia. Przestałam na pół roku. W wakacje znowu zaczęłam, miałam wtedy 14 lat. Cięłam się na ramionach, nadgarstkach. Potem zaczęłam na udach, aby nikt nie widział. Okaleczałam się codziennie. Aż rok później chłopak zgadał się z moją najlepszą przyjaciółką i zabrali mi żyletkę. Byłam zestresowana, łamali ją na moich oczach. Płakałam. na szczęście koleżanka kupiła mi nową. Pół roku temu, czyli już w maju tego roku kupiłam sobie zestaw żyletek. W opakowaniu jest ich dziesięć. Na tym mi zależało. Do teraz mam jeszcze dwie żyletki z tego opakowania. Nadal okaleczam się codziennie, ale teraz głównie na udach. Raz trafiłam do psychologa, ale przestałam chodzić na spotkania.
To na razie tyle o mnie. Do następnego posta!